Dziś zakończenie roku szkolnego, jak ja się cieszę. Wstałam dziś wcześnie. Od razu zaczęłam się zbierać do szkoły. Wzięłam prysznic i przystąpiłam do wyboru ubrań. Jest dziś ciepło, a nawet bardzo ciepło, więc postanowiłam ubrać krótką, miętową spódniczkę i delikatną białą koszulę na krótki rękaw. Na nogi włożyłam wysokie szpilki pod kolor spódnicy. Podobałam się spobie w tym stroju. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż i uczesałam włosy. Już mogłam wychodzić. Do szkoły poszłam na nogach. Do rozpoczęcia uroczystości miałam jeszcze sporo czasu więc poszłam do mojego ulubionego parku. Usiadłam na ławce i zaczęłam myśleć o swoim życiu. Wreszcie miałam Jacka w miarę blisko siebie, był moim przyjacielem. Gdyby ktoś mi powiedział, że ON będzie moim przyjacielem nie uwierzyłabym. A Darek... był, teraz już go nie ma, może jeszcze kiedyś będzie. Obecnie jest tylko jednym z wielu moich wspomnień. Mama czuje się już lepiej po zdradzie ojca, ja staram się zacząć normalnie funkcjonować po ostatnich wydarzeniach. Wszystko idzie we właściwym kierunku, ale ja czuje dziwną pustkę. Przez ten rok wiele się zmieniło, a rozpierające mnie wcześniej szczęście prawie całkowicie się wypaliło. Owszem było w moim życiu wiele pozytywnych sytuacji, ale razem z nimi przybyło problemów. Nagle usłyszałam czyjś głos.
-Hej. Wszystko w porządku?-spytał jakiś przystojny brunet, którego nigdy wcześniej tu nie widziałam.
-Tak. Dziękuję, że pytasz-powiedziałam słodkim głosem.
-Tak w ogóle jestem Sławek-mówiąc to słodko się uśmiechnął.
-Wiktoria. Jak to się stało, że nigdy wcześniej cię tu nie widziałam?
-Przeprowadziłem się niedawno. Od przyszłego roku szkolnego będę tu chodził do szkoły-wytłumaczył.
-Skoro jesteś tu od niedawna ktoś powinien pokazać ci okolice. Co ty na to, żebym cię oprowadziła?
-Miło, że to proponujesz. Chętnie skorzystam.
-W takim razie bądź tutaj o pierwszej-powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Dobrze.
-W takim razie jesteśmy umówieni. Ja na razie uciekam bo zaraz spóźnię się na zakończenie do szkoły-rzuciłam i zaczęłam się oddalać.
-Do zobaczenia Wiki-krzyknął za mną.
Naprawdę fajnie rozpoczęty dzień. Ale resztę drogi do szkoły musiałam pokonać biegiem. Wpadłam do sali, w której odbywała się uroczystkość lekko spóźniona i mocno zdyszana. Zajęłam miejsce, której Jacek mi zajął i starałam się opanować oddech. Kiedy to się udało odcięłam się od całego świata, myśląc o Sławku. Był świetnie zbudowany, miał hipnotyzujące, brązowe oczy i ten cudowny uśmiech. Dodatkowy urok zapewniała mu fryzura. Cudowny "artystyczny nieład". Zaczęłam się zastanawiać, gdzie go zabiorę. W końcu opracowałam mały "plan wycieczki". Najpierw pójdziemy na spacer po parku. Oprowadzę go po moich ulubionych miejscach. Później lodziarnia "Ice dream", kawiarnia "Kolorowa", rynek, stare kino, a na koniec moje ulubione, tajne miejsce. Później zabiorę go na imprezę z okazji rozpoczęcia wakacji, którą organizują moi znajomi. Będzie świetnie. W pewnej chwili poczułam, jak ktoś trąca mnie w bok i to dość mocno.
-Czego?!-krzyknęłam zdezorientowana.
-Skończyło się pięć minut temu, a ty tutaj siedzisz, jakby ci rozum odebrało-powiedział lekko zdenerwowany Jacek.
-Sorry, zamyśliłam się-szepnęłam.
-Rozumiem. Idziemy do "Ice dream"?
-Przepraszam, ale mam już inne plany.
-Spoko, nie masz za co przepraszać. Każde z nas ma swoje życie-powiedział smutny.
-Jacek-szepnęłam zrezygnowana.
-Ja muszę już spadać-mówiąc to wstał i zaczął odchodzić.
-Ale przecież...-nie dał mi dokończyć.
-Cześć-krzyknął i tyle go widziałam.
Postanowiłam się tym aż tak nie przejmować. Wróciłam do domu i zaczęłam się szykować na spotkanie ze Sławkiem. Przebrałam się w wygodniejsze ubranie. Włożyłam krótkie, dżinsowe spodenki i luźną, szarą koszulkę z nadrukiem. Na nogi włożyłam neonowe, różowe converse. Poprawiła makijaż, wzięłam swoją ulubioną torbę, do której wrzuciłam telefon, portfel i kilka innych rzeczy, bez których dziewczyna nigdzie się nie rusza i mogłam wychodzić. Na miejscu byłam punktualnie, ale chłopak się spóźniał. Czekałam jeszcze 15 min i już miałam odchodzić, kiedy usłyszałam swoje imię. Obróciłam sie powoli i zobaczyłam biegnącego Sławka.
-Przepraszam za spóźnienie-powiedział z miną smutnego szczeniaczka.
-Nic się nie stało-powiedziałam hamując śmiech.
-To co gdzie idziemy?-spytał z takim spojrzeniem, że nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Sławek udawał obrażonego, ale po chwili do mnie dołączył i oboje pękaliśmy ze śmiechu. Kiedy się opanowałam zaczęłam mówić.
-Najpierw zabiorę cię na spacer po parku.
-Ok. To chodźmy.
Spacer zajął nam ponad godzinę. Cały czas wygłupialiśmy się, rozmawialiśmy, a Sławek robił pamiątkowe zdjęcia. W końcu zaczął narzekać, że bolą go już nogi, więc nadszedł czas na kolejny punkt wycieczki.
-Zabiorę cię teraz na najlepsze lody jakie kiedykolwiek jadłeś-powiedziałam uśmiechnięta.
-Nie mogę się doczekać.
Wkrótce byliśmy na miejscu. Lody rzeczywiście bardzo mu smakowały. Wygłupialiśmy się jeszcze bardziej. Zwracaliśmy na siebie uwagę wszystkich ludzi, ale wcale nam to nie przeszkadzało. Było naprawdę wspaniale. Czas mijał szybciej niż przypuszczałam więc odpuściłam sobie kawiarnię. Zabrałam go na spacer po rynku, który był naprawdę śliczny. Usiedliśmy na ławeczce i zaczęliśmy kolejną rozmowę. Uświadomiłam sobie, że jeszcze nie spytałam go dlaczego się tu przeprowadził. Postanowiłam to zrobić.
-A tak w ogóle to dlaczego się tu przeprowadziliście?
-Tata dostał lepiej płatną pracę-powiedział obojętnym tonem.
-A ty chciałeś tu przyjechać?
-Nie miałem nic do gadania. Ale dobrze mi to zrobiło. Przed wyjazdem dziewczyna zdradziła mnie z moim kumplem-powiedział smutny.
Ja nic nie mówiąc odruchowo go przytuliłam. Poczułam, że się uśmiecha. Po chwili usłyszałam kolejne jego słowa.
-Ale wiesz, bardzo się cieszę, że tu jestem. Gdybym się nie przeprowadził nie poznałbym pewnej wspaniałej dziewczyny-nie poznałbym ciebie Wiki.
Bardzo zawstydziły mnie jego słowa. Zalałam się rumieńcem. Jeszcze chwilę trwaliśmy w uścisku nic nie mówiąc, aż w końcu się od niego odsunęłam, choć tak bardzo nie chciałam.
-Musimy już iść bo zaraz zajdzie słońce a chciałabym pokazać ci pewne miejsce-szepnęłam lekko uśmiechając się. Wzięłam go za rękę i poprowadziłam w stronę parku. Niedługo później byliśmy w już w parku. Poprowadziłam go w rzadko odwiedzane miejsce, w którym zaczynał się niewielki lasek. Pewnie weszłam do środka i szłam co raz dalej. Kiedy byliśmy bardzo blisko celu zatrzymałam się.
-Posłuchaj, nikomu nie możesz powiedzieć o tym miejscu, zgoda?
-No dobrze. Obiecuję, że zachowam to w tajemnicy-powiedział pewnie.
-W takim razie chodźmy. Las stawał się co raz rzadszy, aż w końcu dotarliśmy na miejsce. Słońce właśnie zaczęło zachodzić. Spojrzałam na niego. Widziałam, że jest oczarowany tym widokiem.
-Skąd ty wzięłaś takie miejsce?-spytał po chwili.
-Znalazłam je dosyć dawno, przypadkiem.
Było tam naprawdę pięnie. Dziki staw, w którym teraz cudownie odbijało się zachodzące słońce. Mała plaża, a wokół las. Tu zdecydowanie kończyło się miasto. Jedyne spokojne miejsce wśród całego zgiełku miasta. Nigdy nikogo tu nie widziałam. To miejsce było tylko moje. Staliśmy tam, dopóki słońce całkiem nie zniknęło za horyzontem.
-Wracajmy już-powiedziałam delikatnie.
-Chodźmy-odpowiedział.
Po chwili znów byliśmy w centrum miasta. Czułam się, jakbym się teleportowała z najśliczniejszego, spokojnego miejsca do szarej codzienności. Przypomniałam sobie o imprezie i postanowiłam poinformować o niej Sławka.
-Sławek, jest taka sprawa. Zostałam na dziś zaproszona na zabawę z osobą towarzyszącą. Nie poszedłbyś ze mną?-spytałam niepewnie.
-Chętni pójdę-powiedział i objął mnie ramieniem.
-W takim razie chodźmy-rzuciłam.
-A nie musisz się przebrać?
-Teraz wyglądam dobrze, ty też. Idziemy- po tych słowach pociągnełam go we właściwą stronę. Więcej nie protestował. Po chwili byliśmy na miejscu. Wszyscy bawili się już w najlepsze. Grała głośna muzyka, było masę alkoholu. Weszliśmy do środka. Sławek natychmiast poprosił mnie do tańca. Tańczyliśmy razem przynajmniej godzinę. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, więc zeszliśmy z parkietu. Ciągle byłam trzeźwa. Postanowiłam tego nie zmieniać. Towarzystwo chłopaka doskonale zastępowała mi procenty. Bawiliśmy się do czwartej nad ranem. Większość znajomych jeszcze została, ale ja nie miałam już siły. W towarzystwie Sławka wróciłam do domu.
-Tu mieszkam-powiedziałam ,kiedy znaleźliśmy się pod moim domem.
-Dziękuję za wspaniały dzień w świetnym towarzystwie-powiedział uśmiechnięty.
-Nie ma za co. Ja wracam do domu-mówiąc to pocałowałam go w policzek.
-Do zobaczenia Wiki-powiedział ciepło.
Po tych jego słowach wróciłam do domu. Przebrałam się w za dużą koszulkę, która służyła mi ostatnio za piżamę i zmęczona się położyłam. Przed zaśnięciem myślałam jeszcze o Sławku i o tym, że dzięki niemu świetnie się bawiłam bez najmniejszej ilości alkoholu. Pogrążona w miłych myślach zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz