Gdy tylko się dziś obudziłam przypomniałam sobie o Darku. Chciałabym do niego zadzwonić, spytać o mój telefon, ale nie mam jego numeru. Pomyślałam, że może mi się poszczęści i złapie go na facebooku. Wolno zwlekłam się z łóżka i w piżamach usiadłam przed komputerem, włączyłam go i się zalogowałam. Teraz czekam aż strona się załaduje. Jestem bardzo zniecierpliwiona. Naprawde nie lubie jak komp się zacina, ale nic nie mogę z tym zrobić. Po chwili oczekiwania wyświetliła mi się lista dostępnych znajomych. Ze smutkiem stwierdziłam, że Darek nie jest dostępny. Był jednak Jacek. Postanowiłam go poprosić o numer.
-Hej :)-zaczęłam.
-Hej ślicznotko ;)-opdpisał po chwili.
-Masz może numer do Darka?-spytałam.
-Tak, a co?-odpowiedział po dłuższej chwili.
-Bo wczoraj na niego wpadłam i być może on teraz ma mojego tela i chciałabym go odzyskać-wytłumaczyłam.
-To jeśli chcesz ja zadzwonie i spytam ;)
-Jak byś mógł...
-Jasne, poczekaj chwilke zaraz dam ci znać-powiedział i bardzo mnie tym ucieszył.
-Ok ok ok <3
Po jakimś czasie (może po 15min) Jacek napisał do mnie.
-Darek ma twój telefon i poprosił, żebyście się spotkali w kawiarni "Odrobina nieba" dziś o 15.
-Dobrze. Jaka ulga, że on ma mój telefon. Pójdę na spotkanie, a jak będę wracać to do ciebie wpadne. Na razie kończe papatki :*-napisałam i się wylogowałam.
Dziś niedziela więc muszę iść do kościoła. Jest 12:10 więc jak się postaram zdąże na msze o 13:15. Szybko wyjęłam z szafki świeżą bielizne i poszłam pod prysznic. Gdy wróciłam stanęłam przed szafą i zastanawiałam się co na siebie włożyć. Dziś niedziela, więc ubiorę się w sukienkę. Obejrzałam wszystkie letnie sukienki i wybrałam dość elegancką, prostą sukienke, która sięgała mi do połowy uda i była w pastelowym, łososiowym kolorze. Umalowałam się delikatnie i upięłam włosy w delikatny koczek, włożyłam szpilki pod kolor sukienki i wyszłam z domu. Udało mi się zdążyć na msze. Kiedy się skończyła wzięłam buty w ręce i żeby się nie spóźnić pobiegłam w stronę przystanku. Do kawiarni, w której spotykałam się z Darkiem miałam pół godziny autobusem plus jakiś kilometr pieszo. W ostatniej chwili zdążyłam na autobus. W drodze założyłam na uszy słuchawki i odcięłam się od świata. Kiedy się ocknęłam byłam na moim przystanku. Wysiadłam i wolno ruszyłam w stronę kawiarni. Na miejscu byłam 5 min przed czasem, ale Darek już czekał. Podeszłam do stolika i się przywitałam.
-Hej
-O cześć Wiki. Nie zauważyłem cię-powiedział lekko zaskoczony.
-Masz mój telefon?-od razu przeszłam do konkretów.
-Tak. Prosze bardzo-powiedział i mi go podał.
-Dzięki. Ja będę uciekać-miałam odchodzić, ale jego głos mnie zatrzymał.
-Poczekaj. Może się czegoś napijesz?-spytał uprzejmie.
-Właściwie to czemu nie, ale nie mam zbyt wiele czasu.
Kiedy to powiedziałam Darek gestem przywołał kelnerkę i zamówił dla nas po coli i po deserze lodowym. Kiedy kobieta odeszła ponownie mnie zagadnął.
-Dawno się nie widzieliśmy. Co się u ciebie działo przez ten czas?
-Właściwie to nic się nie zmieniło. A nie widzieliśmy się tak długo, bo ty nie miałeś ochoty na spotkanie-powiedziałam z wyrzutem.
-Oj przestań mała. Jeśli chcesz możemy to nadrobić.
Dobrze że w tym momencie przyszła kelnerka i podała nam desery bo chyba by mnie rozniosło ze złości. Bez słowa zjedliśmy lody i postanowiłam się pożegnać, bo nie miałam już sił na rozmowę z nim.
-Darek ja muszę uciekać. Jak coś to masz mój numer. Na razie-rzuciłam i odeszłam.
Po drodze wstąpiłam jeszcze do Jacka, zamieniłam z nim kilka słów i ardzo zmęczona poszłam w stronę domu. Nie zauważyłam kiedy ściemniło się, a ja miałam do domu jeszcze 20 minut drogi. Szłam powoli, patrzyłam w gwiazdy, które kochałam. W pewnej chwili, nie wiedząc czemu, weszłam do parku, usiadłam na najbliższej ławce i dłuugo patrzyłam w gwiazdy. Kiedy zrobiłam się senna wstałam i ruszyłam w stronę domu. Myślałam, że wszyscy już śpią, więc cicho uchyliłam drzwi. Uświadomiłam sobie, że właśnie stałam sie świadkiem kłótni rodziców.
-Jak mogłeś mi to zrobić?!-krzyczała przez łzy mama.
-To była chwila zapomnienia. Tylko ciebie kocham-powiedział tata i próbował przytulić mamę, jednak ona go odepchnęła.
-Spakuj swoje rzeczy i się wynoś!!
-Ale kochanie...-w tym momencie mama przerwała.
-Zejdź mi z oczu! Możesz sie spodziewać, że już niedługo dostaniesz pismo z sądu! Chcę rozwodu!-krzyknęła mama i zamknęła się w łazience.
Tata jeszcze chwilę próbował z nią porozmawiać, ale w końcu się poddał. I...nie wierze! Naprawde sie spakował!! Słyszałam, że mama ciągle płacze. Byłam przerażona tym, co się działo w mojej rodzinie. Gdyby nie to, że byłam tego świadkiem nie uwieżyłabym. Tata zbliżał się do mnie, więc ukryłam się za drzwiami do kuchni. Ominął mnie i wyszedł. Wiedziałam, że muszę jakoś pocieszyć mamę. Kiedy usłyszałam trzask drzwi wyszłam z kryjówki i delikatnie zapukałam do drzwi łazienki.
-Mamusiu to ja Wiktoria. Proszę otwórz-mówiłam delikatnie.
Usłyszałam, że zamek się przekręca. Otworzyłam drzwi weszłam do środka i usiadłam obok mamy. Nic nie mówiłam. Słowa były zbędne. Przytuliłam ją, a ona płakała wtulona we mnie. Nie wiem ile tak siedziałyśmy. W końcu się odezwałam. Zrobiłam to najdelikatniej jak umiałam.
-Chodź mamusiu. Musisz się położyć.
Po tych słowach obie wstałyśmy. Zaprowadziłam mamę do sypialni i otuliłam ją kocem. Już miałam odchodzić, ale złapała mnie za rękę i dała znak, żeby się położyła obok niej. Tak zrobiłam. Leżałyśmy tak dosyć długo. W pewnym momencie zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz