niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział XVII

   Dziś obudziłam się ze świadomością, że są wakacje i że już jutro jadę nad morze. Wreszcie odpocznę od szarej rzeczywistości, któa mnie otacza i od której tutaj, w mieście, nie potrafię odpocząć. Postanowiłam się spakować, żeby mieć to z głowy. Miałam tam jechać na, praktycznie, całe wakacje, więc spakowałam naprawdę sporo rzeczy. Począwszy od ubrań, skończywszy na nie potrzebnych drobiazgach. Pakowanie zajęło mi dość dużo czasu, bo gdy skończyłam była 16:15. Postanowiłam wyjść na spacer i wreszcie się ubrać. Wyjęłam z szafy jedne z niewielu ubrań których nie spakowałam i poszłam z nimi do łazienki. Wzięłam prysznic, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam wcześniej przygotowane pudrowe spodenki i luźną szarą bluzkę. Kiedy zeszłam na dół zjadłam spóźniony obiad, który zostawiła mi mama. Później włożyłam szare vansy i wyszłam z domu. Szłam w stronę parku, kiedy poczułam, że ktoś zakrywa mi oczy. Trochę się wystraszyłam, ale szybko rozpoznałam w tej osobie Jacka.
-Zgadnij kim jestem!-krzyknął radośnie.
-Hmmm... no nie wiem Karol-chciałam się z nim podrażnić. Nawet nie wiem czy znam jakiegoś Karola.
-Ej, jaki znowu Karol? Czy ja o czymś nie wiem?-spytał udając obrażonego.
-Oj Jacek-powiedziałam ze śmiechem i się do niego odwróciłam.
-Cześć Wiki-wreszcie należycie mnie przywitał.
-No cześć-rzuciłam.
-Możemy chwilę porozmawiać?-spytał poważnym tonem.
-Coś się stało?-lekko się przestraszyłam i byłam ciekawa o czym chce ze mną rozmawiać.
-Nie, to znaczy tak...-gubił się.
-Powiesz mi wreszcie o co chodzi?-spytałam zdenerwowana.
-Możemy pójść do parku? Tam ci wszystko powiem.
-No dobrze. W takim razie chodźmy-kiedy to powiedziałam delikatnie pociągnęłam go za rękę w stronę parku, gdyż byłam już zniecierpliwiona i strasznie ciekawa, o co chodzi. Kiedy dotarliśmy do parku, usiedliśmy na ławce, w miejscu, w którym było niewielu ludzi. Początkowo panowała między nami niezręczna cisza. Zaczęło mnie to denerwować.
-A więc o czym chcesz ze mną porozmawiać?-przerwałam się pierwsza odezwać. Po moich słowach Jacek spojrzał mi w oczy.
-Bo widzisz...Wiktoria muszę ci o czymś powiedzieć. Chcę ci dać czas do namysłu, dlatego robię to przed twoim wyjazdem. Będziesz miała dużo czasu, żeby o tym pomyśleć-zaczął wywód, ale po tych słowach zaciął się i uparcie patrzył w ziemię. Spojrzałam na niego wyczekująco. Chyba zauważył, że patrzę na niego, bo odwrócił wzrok w moją stronę i patrząc mi w oczy kontynuował.
-Jeju, dlaczego tak ciężko mi to powiedzieć-mówił-Wiki. Nie będę owijał w bawełnę. Podobasz mi się i to bardzo. Chyba czuję do ciebie coś więcej. Bycie twoim przyjacielem już mi nie wystarcza. Chciałbym się do ciebie zbliżyć-po tych słowach pocałował mnie. Nie odepchnęłam go ani nie oddałam pocałunku. Byłam w szoku. Zawsze to Jacek był moim obiektem westchnień, nie odwrotnie. Kiedy się ode mnie oderwał znów zaczął mówić.
-Jeżeli ty nic do mnie nie czujesz, zrozumiem. Teraz muszę już wracać. Zadzwoń do mnie, jeżeli będziesz chciała. Z odpowiedzią nie musisz się spieszyć. Ja lecę. Do zobaczenia Wiki-po tych słowach mocno mnie przytulił, a gdy się ode mnie odsunął jeszcze pocałował w policzek. Ja ciągle siedziałam w lekkim szoku. Powinnam być najszczęśliwszą osobą na świecie, ale coś jest nie tak. Inaczej to sobie wyobrażałam. Poza tym jakaś cząstka mnie nie pozwala mi zaufać mu. Skrzywdził mnie wcześniej i nie jestem pewna, czy jestem gotowa na związek z nim. Boję się, że przez to zepsują się nasze relacje. Jeżeli zostaniemy parą i któreś z nas popełni błąd, nasza przyjaźń może nie przetrwać, a bardzo mi na niej zależy. Przyjaźń między nami to najlepsza rzecz, jaka mnie w tym roku spotkała. Miłość powinna uszczęśliwić mnie jeszcze bardziej, ale moje uczucia przysłania strach. Poza tym, nie jestem pewna, czy to jest miłość. Być może to zwykłe zauroczenie. Na razie nie chcę o tym myśleć. Postanowiłam wrócić do domu. Otrząsnęłam się z moich myśli i zorientowałam się, że jest już ciemno. Poczułam, że jest mi zimno. Zaczęłam się delikatnie trząść. Zaczęłam iść w stronę domu. Nagle poczułam, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Nie miałam pojęcia, kto to może być. Przestraszona szybko się odwróciłam. Moim oczom ukazał się Sławek. Na mojej twarzy mimowolnie zagościł uśmiech.
-Hej piękna-powiedział, przytulając mnie do siebie. Odważny gest jak na drugi dzień znajomości.
-Cześć przystojniaczku-powiedziałam, jeszcze bardziej się uśmiechając. Po chwili się ode mnie oderwał i zdjął z siebie bluze. W pierwszej chwili nie wiedziałam o co chodzi.
-Załóż ją. Widzę, że zmarzłaś-mówiąc to podał mi bluzę.
-Nie trzeba, naprawdę-chciałam się wywinąć, żeby to on nie zmarzł przeze mnie.
-Nie wygłupiaj się i zakładaj, bo sam ci ją ubiorę-powiedział uśmiechając się. Więcej się nie opierałam i włożyłam na siebie bluzę Sławka.
-Słodko w niej wyglądasz-kiedy to powiedział zarumieniłam się lekko. Miałam nadzieję, że tego nie zauważył, ale sie pomyliłam.
-A jak się rumienisz, wyglądasz jeszcze śliczniej.
-Nie zawstydzaj mnie-powiedziałam, chowając twarz w dłoniach. Chłopak postanowił odprowadzić mnie do domu. Po chwili uświadomiłam sobie, że nie poinformowałam go o moim wyjeździe. Postanowiłam to zrobić.
-Sławek, muszę ci o czymś powiedzieć-zaczęłam.
-Słucham.
-No bo widzisz, są wakacje no i ja wyjeżdżam nad morze. Jadę jutro, a wracam prawdopodobnie na kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego-wyrzuciłam z siebie.
-Aż tak długo cię nie będzie?-spytał zasmucony.
-Niestety. Ale obiecuję, że będę dzwonić-próbowałam poprawić mu humor.'
-To nie to samo, co mieć cię tutaj-mówił dalej-może nie uwierzysz, ale przez te dwa dni poczułem, że naprawdę cię lubię i że możemy zostać przyjaciółmi. Czuję się, jakbym znał cię od lat a nie dwóch dni.
-Wiesz, ja czuję się tak samo-przyznałam. Po moich słowach chłopak mocno mnie przytulił.
-Będę za tobą tęsknił-szepnął.
-Ja za tobą też-po tych słowach westchnęłam ciężko. Byliśmy już pod moim domem, więc musiałam się pożegnać.
-Wygląda na to, że musimy się już pożegnać.
-No niestety. Pamiętaj, żeby do mnie dzwonić, pisać. Będę czekał-mówił.
-Oczywiście, że będę pamiętać-przytuliłam go i oddałam bluzę. Odchodząc dałam mu buziaka w policzek.
-Do zobaczenia Wiktoria. Będę tęsknił i to bardzo-rzekł.
-Ja też będę tęsknić. Trzymaj się.
Po tych słowach weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Wyjrzałam jeszcze przez okno i zobaczyłam oddalającego się Sławka. Zapukałam w okno i do niego pomachałam. On pokazał mi seruduszko i wysłał całusa. Zrobiłam to samo i jeszcze raz pomachałam. Odwzajemnił ten gest i zaczął się oddalać cały czas machając. Wkrótce zniknął mi z widoku. Zmęczona zjadłam kolację, wzięłam prysznic i poszłam spać. Było jeszcze dość wcześnie, ale jutro czeka mnie długa i męcząca podróż. Bardzo szybko zasnęłam, pogrążona w marzeniach.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział XVI

   Dziś zakończenie roku szkolnego, jak ja się cieszę. Wstałam dziś wcześnie. Od razu zaczęłam się zbierać do szkoły. Wzięłam prysznic i przystąpiłam do wyboru ubrań. Jest dziś ciepło, a nawet bardzo ciepło, więc postanowiłam ubrać krótką, miętową spódniczkę i delikatną białą koszulę na krótki rękaw. Na nogi włożyłam wysokie szpilki pod kolor spódnicy. Podobałam się spobie w tym stroju. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż i uczesałam włosy. Już mogłam wychodzić. Do szkoły poszłam na nogach. Do rozpoczęcia uroczystości miałam jeszcze sporo czasu więc poszłam do mojego ulubionego parku. Usiadłam na ławce i zaczęłam myśleć o swoim życiu. Wreszcie miałam Jacka w miarę blisko siebie, był moim przyjacielem. Gdyby ktoś mi powiedział, że ON będzie moim przyjacielem nie uwierzyłabym. A Darek... był, teraz już go nie ma, może jeszcze kiedyś będzie. Obecnie jest tylko jednym z wielu moich wspomnień. Mama czuje się już lepiej po zdradzie ojca, ja staram się zacząć normalnie funkcjonować po ostatnich wydarzeniach. Wszystko idzie we właściwym kierunku, ale ja czuje dziwną pustkę. Przez ten rok wiele się zmieniło, a rozpierające mnie wcześniej szczęście prawie całkowicie się wypaliło. Owszem było w moim życiu wiele pozytywnych sytuacji, ale razem z nimi przybyło problemów. Nagle usłyszałam czyjś głos.
-Hej. Wszystko w porządku?-spytał jakiś przystojny brunet, którego nigdy wcześniej tu nie widziałam.
-Tak. Dziękuję, że pytasz-powiedziałam słodkim głosem.
-Tak w ogóle jestem Sławek-mówiąc to słodko się uśmiechnął.
-Wiktoria. Jak to się stało, że nigdy wcześniej cię tu nie widziałam?
-Przeprowadziłem się niedawno. Od przyszłego roku szkolnego będę tu chodził do szkoły-wytłumaczył.
-Skoro jesteś tu od niedawna ktoś powinien pokazać ci okolice. Co ty na to, żebym cię oprowadziła?
-Miło, że to proponujesz. Chętnie skorzystam.
-W takim razie bądź tutaj o pierwszej-powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Dobrze.
-W takim razie jesteśmy umówieni. Ja na razie uciekam bo zaraz spóźnię się na zakończenie do szkoły-rzuciłam i zaczęłam się oddalać.
-Do zobaczenia Wiki-krzyknął za mną.
   Naprawdę fajnie rozpoczęty dzień. Ale resztę drogi do szkoły musiałam pokonać biegiem. Wpadłam do sali, w której odbywała się uroczystkość lekko spóźniona i mocno zdyszana. Zajęłam miejsce, której Jacek mi zajął i starałam się opanować oddech. Kiedy to się udało odcięłam się od całego świata, myśląc o Sławku. Był świetnie zbudowany, miał hipnotyzujące, brązowe oczy i ten cudowny uśmiech. Dodatkowy urok zapewniała mu fryzura. Cudowny "artystyczny nieład". Zaczęłam się zastanawiać, gdzie go zabiorę. W końcu opracowałam mały "plan wycieczki". Najpierw pójdziemy na spacer po parku. Oprowadzę go po moich ulubionych miejscach. Później lodziarnia "Ice dream", kawiarnia "Kolorowa", rynek, stare kino, a na koniec moje ulubione, tajne miejsce. Później zabiorę go na imprezę z okazji rozpoczęcia wakacji, którą organizują moi znajomi. Będzie świetnie. W pewnej chwili poczułam, jak ktoś trąca mnie w bok i to dość mocno.
-Czego?!-krzyknęłam zdezorientowana.
-Skończyło się pięć minut temu, a ty tutaj siedzisz, jakby ci rozum odebrało-powiedział lekko zdenerwowany Jacek.
-Sorry, zamyśliłam się-szepnęłam.
-Rozumiem. Idziemy do "Ice dream"?
-Przepraszam, ale mam już inne plany.
-Spoko, nie masz za co przepraszać. Każde z nas ma swoje życie-powiedział smutny.
-Jacek-szepnęłam zrezygnowana.
-Ja muszę już spadać-mówiąc to wstał i zaczął odchodzić.
-Ale przecież...-nie dał mi dokończyć.
-Cześć-krzyknął i tyle go widziałam.
   Postanowiłam się tym aż tak nie przejmować. Wróciłam do domu i zaczęłam się szykować na spotkanie ze Sławkiem. Przebrałam się w wygodniejsze ubranie. Włożyłam krótkie, dżinsowe spodenki i luźną, szarą koszulkę z nadrukiem. Na nogi włożyłam neonowe, różowe converse. Poprawiła makijaż, wzięłam swoją ulubioną torbę, do której wrzuciłam telefon, portfel i kilka innych rzeczy, bez których dziewczyna nigdzie się nie rusza i mogłam wychodzić. Na miejscu byłam punktualnie, ale chłopak się spóźniał. Czekałam jeszcze 15 min i już miałam odchodzić, kiedy usłyszałam swoje imię. Obróciłam sie powoli i zobaczyłam biegnącego Sławka.
-Przepraszam za spóźnienie-powiedział z miną smutnego szczeniaczka.
-Nic się nie stało-powiedziałam hamując śmiech.
-To co gdzie idziemy?-spytał z takim spojrzeniem, że nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Sławek udawał obrażonego, ale po chwili do mnie dołączył i oboje pękaliśmy ze śmiechu. Kiedy się opanowałam zaczęłam mówić.
-Najpierw zabiorę cię na spacer po parku.
-Ok. To chodźmy.
Spacer zajął nam ponad godzinę. Cały czas wygłupialiśmy się, rozmawialiśmy, a Sławek robił pamiątkowe zdjęcia. W końcu zaczął narzekać, że bolą go już nogi, więc nadszedł czas na kolejny punkt wycieczki.
-Zabiorę cię teraz na najlepsze lody jakie kiedykolwiek jadłeś-powiedziałam uśmiechnięta.
-Nie mogę się doczekać.
   Wkrótce byliśmy na miejscu. Lody rzeczywiście bardzo mu smakowały. Wygłupialiśmy się jeszcze bardziej. Zwracaliśmy na siebie uwagę wszystkich ludzi, ale wcale nam to nie przeszkadzało. Było naprawdę wspaniale. Czas mijał szybciej niż przypuszczałam więc odpuściłam sobie kawiarnię. Zabrałam go na spacer po rynku, który był naprawdę śliczny. Usiedliśmy na ławeczce i zaczęliśmy kolejną rozmowę. Uświadomiłam sobie, że jeszcze nie spytałam go dlaczego się tu przeprowadził. Postanowiłam to zrobić.
-A tak w ogóle to dlaczego się tu przeprowadziliście?
-Tata dostał lepiej płatną pracę-powiedział obojętnym tonem.
-A ty chciałeś tu przyjechać?
-Nie miałem nic do gadania. Ale dobrze mi to zrobiło. Przed wyjazdem dziewczyna zdradziła mnie z moim kumplem-powiedział smutny.
Ja nic nie mówiąc odruchowo go przytuliłam. Poczułam, że się uśmiecha. Po chwili usłyszałam kolejne jego słowa.
-Ale wiesz, bardzo się cieszę, że tu jestem. Gdybym się nie przeprowadził nie poznałbym pewnej wspaniałej dziewczyny-nie poznałbym ciebie Wiki.
Bardzo zawstydziły mnie jego słowa. Zalałam się rumieńcem. Jeszcze chwilę trwaliśmy w uścisku nic nie mówiąc, aż w końcu się od niego odsunęłam, choć tak bardzo nie chciałam.
-Musimy już iść bo zaraz zajdzie słońce a chciałabym pokazać ci pewne miejsce-szepnęłam lekko uśmiechając się. Wzięłam go za rękę i poprowadziłam w stronę parku. Niedługo później byliśmy w już w parku. Poprowadziłam go w rzadko odwiedzane miejsce, w którym zaczynał się niewielki lasek. Pewnie weszłam do środka i szłam co raz dalej. Kiedy byliśmy bardzo blisko celu zatrzymałam się.
-Posłuchaj, nikomu nie możesz powiedzieć o tym miejscu, zgoda?
-No dobrze. Obiecuję, że zachowam to w tajemnicy-powiedział pewnie.
-W takim razie chodźmy. Las stawał się co raz rzadszy, aż w końcu dotarliśmy na miejsce. Słońce właśnie zaczęło zachodzić. Spojrzałam na niego. Widziałam, że jest oczarowany tym widokiem.
-Skąd ty wzięłaś takie miejsce?-spytał po chwili.
-Znalazłam je dosyć dawno, przypadkiem.
Było tam naprawdę pięnie. Dziki staw, w którym teraz cudownie odbijało się zachodzące słońce. Mała plaża, a wokół las. Tu zdecydowanie kończyło się miasto. Jedyne spokojne miejsce wśród całego zgiełku miasta. Nigdy nikogo tu nie widziałam. To miejsce było tylko moje. Staliśmy tam, dopóki słońce całkiem nie zniknęło za horyzontem.
-Wracajmy już-powiedziałam delikatnie.
-Chodźmy-odpowiedział.
Po chwili znów byliśmy w centrum miasta. Czułam się, jakbym się teleportowała z najśliczniejszego, spokojnego miejsca do szarej codzienności. Przypomniałam sobie o imprezie i postanowiłam poinformować o niej Sławka.
-Sławek, jest taka sprawa. Zostałam na dziś zaproszona na zabawę z osobą towarzyszącą. Nie poszedłbyś ze mną?-spytałam niepewnie.
-Chętni pójdę-powiedział i objął mnie ramieniem.
-W takim razie chodźmy-rzuciłam.
-A nie musisz się przebrać?
-Teraz wyglądam dobrze, ty też. Idziemy- po tych słowach pociągnełam go we właściwą stronę. Więcej nie protestował. Po chwili byliśmy na miejscu. Wszyscy bawili się już w najlepsze. Grała głośna muzyka, było masę alkoholu. Weszliśmy do środka. Sławek natychmiast poprosił mnie do tańca. Tańczyliśmy razem przynajmniej godzinę. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, więc zeszliśmy z parkietu. Ciągle byłam trzeźwa. Postanowiłam tego nie zmieniać. Towarzystwo chłopaka doskonale zastępowała mi procenty. Bawiliśmy się do czwartej nad ranem. Większość znajomych jeszcze została, ale ja nie miałam już siły. W towarzystwie Sławka wróciłam do domu.
-Tu mieszkam-powiedziałam ,kiedy znaleźliśmy się pod moim domem.
-Dziękuję za wspaniały dzień w świetnym towarzystwie-powiedział uśmiechnięty.
-Nie ma za co. Ja wracam do domu-mówiąc to pocałowałam go w policzek.
-Do zobaczenia Wiki-powiedział ciepło.
Po tych jego słowach wróciłam do domu. Przebrałam się w za dużą koszulkę, która służyła mi ostatnio za piżamę i zmęczona się położyłam. Przed zaśnięciem myślałam jeszcze o Sławku i o tym, że dzięki niemu świetnie się bawiłam bez najmniejszej ilości alkoholu. Pogrążona w miłych myślach zasnęłam.

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział XV

   Kolejny tydzień z mojego życia miną dość monotonnie. Rano wstawałam, sprawdzałam co u mamy, chodziłam do szkoły, wracałam, rozmawiałam z mamą i spać. Jutro jest ostatni dzień roku szkolnego. Bardzo się cieszę. Może chociaż w ten sposób odrobinę się odciąże. Bardzo kocham moją mamę, ale jej zachowanie zaczyna mnie męczyć. Chyba próbuje sobie zastąpić tatę... Każe mi spędzać ze sobą mój cały wolny czas, nie pozwala wychodzić. Wiem, że bardzo przeżyła zdradę ojce i rozstanie, ale nie musi się na mnie wyładowywać. W Jacku mam jakieś wsparcie, ale oddalamy się od siebie coraz bardziej. Wciąż jesteśmy przyjaciółmi, ale nie ma między nami nic więcej. On niedawno znalazł sobie dziewczynę. Nie znałam jej, ale gdy tylko się spotykaliśmy opowiadał mi o niej i to dość sporo. Mieliśmy dla siebie tak mało czasu, że dziś postanowiłam zacząć pisać pamiętnik, żeby przelać gdzieś emocje, które w sobie skrywam. Wróciłam już ze szkoły i siedziałam teraz z mamą, ale chciałam iść do sklepu papierniczego i jak najszybciej zacząć pisać.
-Mamo ja idę do sklepu, potrzebujesz czegoś?-spytałam w pewnej chwili.
-Musisz iść kochanie?
-Tak mamo. Ale ani się nie obejrzysz a będę z powrotem-powiedziałam z udawanym uśmiechem.
-No dobrze. W takim razie jeżeli możesz kup mi jakąś gazetę lub książkę, żebym miała co czytać.
-Oczywiście-rzuciłam i pospiesznie wyszłam.
   Bałam się, że się rozmyśli i zacznie za mną wołać, żebym wróciła, więc przebiegłam pierwszą część drogi. Najpierw weszłam do księgarni "Zielona" i kupiłam mamie pierwszą lepszą książkę poleconą przez ekspedientkę. Później ruszyłam do sklepu papierniczego. Długo nie mogłam wybrać odpowiedniego na pamiętnik notesu, aż w końcu zobaczyłam gruby zeszyt z napisem "Będzie dobrze", który poza tym był biały do samodzielnego zdobienia i miał zatrzask. Był dosyć drogi, ale to nic. Kupiłam jeszcze długopis, który miał ładny tusz i wyszłam. Do domu szłam bardzo powoli. Nie chciałam tam wracać. W pewnej chwili poczułam wibracje w kieszeni. To mama dzwoniła. Musiała zacząć się martwić. Niechętnie odebrałam.
-Halo? Córeczko gdzie jesteś?-spytała zdenerwowana.
-Już blisko domu. Idę-odpowiedziałam.
-W takim razie wracaj szybko, bo się o ciebie martwie. Jest już ciemno-powiedziała szybko.
-Dobrze mamusiu za pięć minut będę-po tych słowach rozłączyłam się.
   Przyspieszyłam kroku, bo nie chciałam, by mama wychodziła z domu i mnie szukała. Po kilku minutach byłam w domu.
-Już jestem-rzuciłam.
-To dobrze córciu.
-Zaraz przygotuję kolację-powiedziałam.
-Kolacja jest już gotowa. Pomyślałam, że muszę wziąć się w garść. Przepraszam, że zabraniałam ci wychodzić. Po prostu potrzebowałam towarzystwa. W jednej chwili straciłam najlepszą przyjaciółkę i męża. Pomyśl jak ja się czułam.
-Nie masz za co przepraszać mamuś. Każdy by się tak zachował na twoim miejscu-wzruszyły mnie jej słowa.
   Przytuliła mnie i podała mi kolacje. Kiedy zjadłam poszłam do siebie. Nie sprzeciwiła się. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi wyjęłam zakupiony pamiętnik i ozdobiłam okładkę. Przede wszystkim na nim pisałam jakieś krótkie hasła. Potrafię ładnie rysowac, więc z tyłu naszkicowałam płaczące oczy. Uważam, że fajnie to wyszło. Później napisałam dzisiejszą datę i opisałam wszystko co sie ostatnio dzieje w moim życiu. Kiedy skończyłam wyprasowałam sobie jeszcze czarną spódniczkę do połowy uda i białą, delikatną bluzkę na jutro do szkoły. Weszłam jeszcze szybko na facebooka, ale nikt sensowny nie był dostępny, więc wyłączyłam kompa i puściłam sobie muzykę. Tak bardzo lubię rap. Słuchając tego zasnęłam.

____________________

   Jeżeli to czytacie chciałabym was poprosić, żebyście zostawili komentarzy. Pozytywny lub negatywny. Nawet nie wiecie jaką to daje motywacje do dalszego tworzenia...

Rozdział XIV

   Kiedy się dziś obudziłam nie do końca wiedziałam gdzie jestem. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że przebywam w sypialni rodziców. Musiałam zasnąć pocieszając mamę. Kiedy przypomniałam sobie wszystkie wczorajsze wydarzenia chciało mi się płakać, ale wiedziałam, że teraz muszę być silna i wspierać mamę. Powstrzymałam łzy. Żeby nie myśleć o tym aż tyle spojrzałam na zegarek. Jest 12:16. Dziś do szkoły miałam na 9:00 więc nie opłacało się już wstawać. Przytuliłam tylko mamę i znów zasnęłam. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam przy sobie płaczącą mamę. Przytuliłam ją delikatnie i nic nie mówiłam. Wiedziałam, że w takich chwilach potrzebna jest chwila ciszy. Leżałyśmy tak chyba z godzinę. Zamierzałam cały dzisiejszy dzień spędzić właśnie z nią. Czułam, że teraz bardzo potrzebuje mojego wsparcia. Kiedy zobaczyłam, że jest już 15 w końcu się odezwałam.
-Mamusiu musisz coś zjeść. Zaraz ci coś przyniosę.
   Spojrzałam na nią a ona twierdząco pokiwała głową. Wstałam powoli i udałam się do kuchni. Przygotowałam mamie jej ulubione kanapki i herbatę, postawiłam na tacy i jej zaniosłam. Zjadła dość niechętnie i wolno. Cieszyłam się, że w ogóle wzięła coś do ust. Dałam jej jeszcze jakąś tabletkę na uspokojenie i postanowiłam porozmawiać z nią o tym co się stało. Musiała zauważyć, że chcę spytać o wczoraj i mnie wyprzedziła.
-Ojciec mnie zdradził-powiedziała cicho.
   Nie odezwałam się. Widziałam, że mówienie o tym ją boli. Mimo wszystko ona mówiła dalej.
-Zdradził mnie z Reginą, moją najlepszą przyjaciółką. Żadne z nich mi o tym nie powiedziało, dopóki Regina nie dowiedziała się że jest w ciąży.
-Tak mi przykro mamusiu-wydukałam po chwili milczenia.
-Dlaczego jest ci przykro? Przecież to nie ty mi to zrobiłaś-powiedziała smutna.
-Skończmy ten temat-powiedziałam ostrożnie.
   Mama pokiwała głową i znów się rozpłakała. Po jakimś czasie zasnęła, a ja cicho wyszłam z sypialni i wzięłam prysznic, którego naprawdę potrzebowałam. Miałam wrażenie, że wraz z wodą spływa ze mnie cały żal, złość, stres...wszystkie negatywne uczucia. Zajrzałam do mamy. Wciąż spała więc weszłam szybko na facebooka. Chciałam z kimś porozmawiać, choć nie umiałam. Bardzo potrzebowałam wsparcia. Nagle przypomniałam sobie o Agacie. Ona za chwilę wraca od koleżanki, u której jest od niedzielnego poranka. Postanowiłam, że zrobię kolacje dla niej i dla mamy. Szybko wyłączyłam komputeri poszłam do kuchni. Nie byłam mistrzem w gotowaniu. Umiałam zrobić spaghetti, więc się za to zabrałam. Wkrótce wszystko było gotowe. Ubrałam się szybko i o to samo poprosiłam mamę. Zaprowadziłam ją do salonu i posadziłam przy stole. Nagle usłyszałam głos Agaty.
-Hej! Wróciłam! Jest coś do jedzenia?! Jestem strasznie głodna!-krzyczała zdejmując buty.
-Jasne, że jest. Chodź do salonu-odpowiedziałam jej.
   Przyszła i zajęła swoje miejsce przy stole, a ja podałam kolacje. Mama chyba nie chciała martwić mojej siostry bo nic nie mówiła tylko w spokoju jadła posiłek. Żadna z nas się nie odezwała. Kiedy skończyłyśmy pozmywałam naczynia. Byłam bardzo zmęczona po wczorajszej nocy więc przytuliłam mamę, pocieszyłam ją lekko i poszłam spać. Zasnęłam niemal natychmiast.

Rozdział XIII

   Gdy tylko się dziś obudziłam przypomniałam sobie o Darku. Chciałabym do niego zadzwonić, spytać o mój telefon, ale nie mam jego numeru. Pomyślałam, że może mi się poszczęści i złapie go na facebooku. Wolno zwlekłam się z łóżka i w piżamach usiadłam przed komputerem, włączyłam go i się zalogowałam. Teraz czekam aż strona się załaduje. Jestem bardzo zniecierpliwiona. Naprawde nie lubie jak komp się zacina, ale nic nie mogę z tym zrobić. Po chwili oczekiwania wyświetliła mi się lista dostępnych znajomych. Ze smutkiem stwierdziłam, że Darek nie jest dostępny. Był jednak Jacek. Postanowiłam go poprosić o numer.
-Hej :)-zaczęłam.
-Hej ślicznotko ;)-opdpisał po chwili.
-Masz może numer do Darka?-spytałam.
-Tak, a co?-odpowiedział po dłuższej chwili.
-Bo wczoraj na niego wpadłam i być może on teraz ma mojego tela i chciałabym go odzyskać-wytłumaczyłam.
-To jeśli chcesz ja zadzwonie i spytam ;)
-Jak byś mógł...
-Jasne, poczekaj chwilke zaraz dam ci znać-powiedział i bardzo mnie tym ucieszył.
-Ok ok ok <3
   Po jakimś czasie (może po 15min) Jacek napisał do mnie.
-Darek ma twój telefon i poprosił, żebyście się spotkali w kawiarni "Odrobina nieba" dziś o 15.
-Dobrze. Jaka ulga, że on ma mój telefon. Pójdę na spotkanie, a jak będę wracać to do ciebie wpadne. Na razie kończe papatki :*-napisałam i się wylogowałam.
   Dziś niedziela więc muszę iść do kościoła. Jest 12:10 więc jak się postaram zdąże na msze o 13:15. Szybko wyjęłam z szafki świeżą bielizne i poszłam pod prysznic. Gdy wróciłam stanęłam przed szafą i zastanawiałam się co na siebie włożyć. Dziś niedziela, więc ubiorę się w sukienkę. Obejrzałam wszystkie letnie sukienki i wybrałam dość elegancką, prostą sukienke, która sięgała mi do połowy uda i była w pastelowym, łososiowym kolorze. Umalowałam się delikatnie i upięłam włosy w delikatny koczek, włożyłam szpilki pod kolor sukienki i wyszłam z domu. Udało mi się zdążyć na msze. Kiedy się skończyła wzięłam buty w ręce i żeby się nie spóźnić pobiegłam w stronę przystanku. Do kawiarni, w której spotykałam się z Darkiem miałam pół godziny autobusem plus jakiś kilometr pieszo. W ostatniej chwili zdążyłam na autobus. W drodze założyłam na uszy słuchawki i odcięłam się od świata. Kiedy się ocknęłam byłam na moim przystanku. Wysiadłam i wolno ruszyłam w stronę kawiarni. Na miejscu byłam 5 min przed czasem, ale Darek już czekał. Podeszłam do stolika i się przywitałam.
-Hej
-O cześć Wiki. Nie zauważyłem cię-powiedział lekko zaskoczony.
-Masz mój telefon?-od razu przeszłam do konkretów.
-Tak. Prosze bardzo-powiedział i mi go podał.
-Dzięki. Ja będę uciekać-miałam odchodzić, ale jego głos mnie zatrzymał.
-Poczekaj. Może się czegoś napijesz?-spytał uprzejmie.
-Właściwie to czemu nie, ale nie mam zbyt wiele czasu.
   Kiedy to powiedziałam Darek gestem przywołał kelnerkę i zamówił dla nas po coli i po deserze lodowym. Kiedy kobieta odeszła ponownie mnie zagadnął.
-Dawno się nie widzieliśmy. Co się u ciebie działo przez ten czas?
-Właściwie to nic się nie zmieniło. A nie widzieliśmy się tak długo, bo ty nie miałeś ochoty na spotkanie-powiedziałam z wyrzutem.
-Oj przestań mała. Jeśli chcesz możemy to nadrobić.
   Dobrze że w tym momencie przyszła kelnerka i podała nam desery bo chyba by mnie rozniosło ze złości. Bez słowa zjedliśmy lody i postanowiłam się pożegnać, bo nie miałam już sił na rozmowę z nim.
-Darek ja muszę uciekać. Jak coś to masz mój numer. Na razie-rzuciłam i odeszłam.
   Po drodze wstąpiłam jeszcze do Jacka, zamieniłam z nim kilka słów i ardzo zmęczona poszłam w stronę domu. Nie zauważyłam kiedy ściemniło się, a ja miałam do domu jeszcze 20 minut drogi. Szłam powoli, patrzyłam w gwiazdy, które kochałam. W pewnej chwili, nie wiedząc czemu, weszłam do parku, usiadłam na najbliższej ławce i dłuugo patrzyłam w gwiazdy. Kiedy zrobiłam się senna wstałam i ruszyłam w stronę domu. Myślałam, że wszyscy już śpią, więc cicho uchyliłam drzwi. Uświadomiłam sobie, że właśnie stałam sie świadkiem kłótni rodziców.
-Jak mogłeś mi to zrobić?!-krzyczała przez łzy mama.
-To była chwila zapomnienia. Tylko ciebie kocham-powiedział tata i próbował przytulić mamę, jednak ona go odepchnęła.
-Spakuj swoje rzeczy i się wynoś!!
-Ale kochanie...-w tym momencie mama przerwała.
-Zejdź mi z oczu! Możesz sie spodziewać, że już niedługo dostaniesz pismo z sądu! Chcę rozwodu!-krzyknęła mama i zamknęła się w łazience.
   Tata jeszcze chwilę próbował z nią porozmawiać, ale w końcu się poddał. I...nie wierze! Naprawde sie spakował!! Słyszałam, że mama ciągle płacze. Byłam przerażona tym, co się działo w mojej rodzinie. Gdyby nie to, że byłam tego świadkiem nie uwieżyłabym. Tata zbliżał się do mnie, więc ukryłam się za drzwiami do kuchni. Ominął mnie i wyszedł. Wiedziałam, że muszę jakoś pocieszyć mamę. Kiedy usłyszałam trzask drzwi wyszłam z kryjówki i delikatnie zapukałam do drzwi łazienki.
-Mamusiu to ja Wiktoria. Proszę otwórz-mówiłam delikatnie.
   Usłyszałam, że zamek się przekręca. Otworzyłam drzwi weszłam do środka i usiadłam obok mamy. Nic nie mówiłam. Słowa były zbędne. Przytuliłam ją, a ona płakała wtulona we mnie. Nie wiem ile tak siedziałyśmy. W końcu się odezwałam. Zrobiłam to najdelikatniej jak umiałam.
-Chodź mamusiu. Musisz się położyć.
   Po tych słowach obie wstałyśmy. Zaprowadziłam mamę do sypialni i otuliłam ją kocem. Już miałam odchodzić, ale złapała mnie za rękę i dała znak, żeby się położyła obok niej. Tak zrobiłam. Leżałyśmy tak dosyć długo. W pewnym momencie zasnęłam.

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział XII

Koniec roku coraz bliżej...Jacek wciąż jest chory. Muszę go w końcu odwiedzić, może tym razem jego mama mnie wpuści. Powoli wstałam z łóżka, wybrałam ubranie i poszłam pod prysznic. Odświeżona włożyłam swoje pastelowo różowe rurki, białą bokserkę, cienki sweterek pod kolor spodni i wyszłam z pokoju. W kuchni spotkałam Agatę.
-Hej siostra-przywitała się.
-Hej. Co ty taka wesoła?-spytałam.
-Idę dziś z Kamilem do kina-krzyknęła radośnie.
   To wszystko wyjaśnia. Wspominałam wam, że moja siostra od niedawna chodzi z Kamilem? Prawdopodobnie nie. Więc tak Kamil jest o rok starszy od Agaty. Jest naprawdę przystojny. Na jego twarzy błyszczą piękne, niebieskie oczy, ma cudowne, malinowe usta i śliczne blond włosy z grzywką na bok. Gdyby nie to, że moja siostra leci na niego od zawsze sama spróbowałabym swoich szans...Chyba za bardzo się rozmarzyłam, bo siostra jakoś krzywo na mnie patrzy. Szybko zrobiłam sobie śniadanie i poszłam do Jacka.Postanowiłam, że się przejdę. Dobrze mi to zrobi. Po jakimś czasie stałam przy drzwiach jego domu i dłuższą chwile zastanawiałam się, czy tam pójść. Jacek jest przecież moim przyjacielem, więc postanowiłam zadzwonić do drzwi. Otworzyła mi jego mama i o dziwo wpuściła do środka. Wskazała mi drogę do pokoju chłopaka. Niepewnie zapukałam do drzwi.
-Prosze-usłyszałam.
-Hej. Mogę wejść?-spytałam, żeby się upewnić.
-Jasne. Tak się ciesze, że przyszłaś-powiedział wyraźnie weselszy.
-Ja też się ciesze. Tak bardzo chciałam cię zobaczyć-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
   Dał mi znak, żebym usiadła obok niego, na łóżku. Tak zrobiłam i przytuliłam go czule. Kiedy tu przyszłam i go zobaczyłam poczułam jakąś ulge nie wiedziałam dlaczego, ale zbytnio się nad tym nie zastanawiałam.
-To opowiadaj co w szkole-usłyszałam jego głos.
-Nic się nie zmieniło. Nauka, więcej nauki, poprawianie, podciąganie ocen, żeby to jakoś wyglądało-mówiłam.
-A co u ciebie?
-W sumie to po staremu. Poprawiłam biologie na pięć i za tobą tęskniłam-powiedziałam z uśmieszkiem.
-Ja za tobą też tęskniłem. Byłaś u Klary?-nagle zmienił temat.
-Nie, nie poszłam. Może to i lepiej-mówiłam lekko zamyślona.
-Aha-opdarł krótko.
   Rozmawialiśmy jeszcze trochę i musiałam się zbierać. Mam pomóc mamie w sprzątaniu, bo w domu się straszny bałagan zrobił. Pożegnaliśmy się buziakiem w policzek i wyszłam z jego pokoju. Po drodze zamieniłam jeszcze kilka słów z jego mamą i obiecałam pomóc Jackowi nadrobić nieduże zaległości. Już po chwili wracałam do domu. Byłam dość zamyślona. Nagle poczułam, że ktoś na mnie wpada. Gorzej być nie mogło. Upadłam i ubrudziłam moje ulubione spodnie, a do tego dość mocno się uderzyłam. Nie patrząc kto na mnie wpadł zaczęłam krzyczeć.
-Patrz jak chodzisz! Mógłbyś mi się chociaż pomóc podnieść-wrzeszczałam.
-Już-powiedział chłopak i podał mi rękę.
   Po chwili uświadomiłam sobie, że to Darek. Jednak może być gorzej. Nie chciałam z nim rozmawiać więc coś jeszcze wydukałam, żeby następnym razem uważał, prychnęłam i odeszłam szybko. Słyszałam, że mnie woła, ale się nie odwróciłam. Miałam go dosyć jak na dziś. Niedługo później byłam już w domu. Ciągle zła usiadłam przed telewizorem i zaczęłam przeglądać kanały. Nie było akurat nic ciekawego więc postanowiłam napisać do Jacka i wtedy zorientowałam się, że nie mam komórki. Musiała mi wypaść gdy wpadłam na Darka. Może to dlatego mnie wołał... Postanowiłam do niego zadzwonić, no tak ale czym... Było już późno więc pomyślałam, że poczekam do poniedziałku i wtedy zobaczę co dalej. Posprzątałam jeszcze w pokoju i w kuchni, weszłam na chwilę na facebooka, ale nie było tam nic ciekawego, więc znudzona położyłam się do łóżka. Myślałam jeszcze chwilę o Jacku, Darku, ogólnie o swoim życiu, aż w końcu zasnęłam.

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział XI

   Już jest czerwiec! Ten czas tak szybko biegnie... Mama chyba miała racje, muszę się zastanowić nad przyszłością. Ostetnio na nic nie mam czasu, gdyż zbliża się koniec roku. Staram się poprawić oceny, bardzo dużo się uczę, częściej zostaję na dodatkowe zajęcia. Z Jackiem spotykam się raczej rzadko, ale staram się to zmienić. Od przyszłego tygodnia ma mi pomóc z nauką więc mam nadzieje, że znów często będziemy razem... Na razie nie mam czasu na rozmyślanie. Muszę zbierać się do szkoły, tylko w co ja się ubiorę? Hmmm... Może dżinsowe spodenki a do tego czarna bokserka i delikatny, rozpinany sweterek. Tak, do tego converse pod kolor swetra. Jeszcze tylko koczek i mogę wychodzić. Do szkoły doszłam dość szybko. Po drodze nie spotkałam nikogo znajomego, a miałam ochotę porozmawiać... No cóż mówi się trudno. Na pierwszej lekcji mam polski. Mam być pytana, ale dobrze się przygotowałam. Udało się, dostałam pięć. Reszta lekcji minęła podobnie. Z niektórych byłam pytana, za każdym razem się udawało dostać pozytywną ocenę. Cały dzień nie widziałam Jacka. Nie było go w szkole. Zaczęłam się o niego martwić, bo był moim, jak sądzę, jedynym prawdziwym przyjacielem. Już od podstawówki nie wierzyłam w przyjaźń, przynajmniej nie w taką prawdziwą. Kiedy bliżej poznałam Jacka to się zmieniło. Uwieżyłam, że można mieć przyjaciół, którzy zawsze są przy nas, niezależnie od tego czy jest dobrze czy źle. Są wsparciem, zawsze wysłuchają, pomogą. Jacek taki właśnie był w stosunku do mnie i dlatego się o niego martwiłam. Postanowiłam zadzwonić. Poczta głosowa. Nie wiedziałam co się u niego dzieje i czułam ból, ból w...sercu? Nie pamiętam bym kiedykolwiek wcześniej czuła coś takiego. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Klary.
-Hej Wiki! Wbijesz na wixe?-spytała z entuzjazmem.
-No nie wiem... mam sporo nauki...-zastanawiałam się.
-Oj przestań już prawie koniec roku, poza tym zaprosiłam cię na nią w zeszłym tygodniu. Prosiłam, żebyś zarezerwowała czas-mówiła wyraźnie rozdrażniona.
   No tak! Zupełnie zapomniałam że zapraszała mnie dużo wcześniej. Nie mogłam jej o tym powiedzieć, więc postanowiłam, że pójdę...
-No cóż, skoro ci zależy przyjdę-powiedziałam po chwili.
-To świetnie. W takim razie do zobaczenia-rzuciła i zaczęła się oddalać.
-Papatki-powiedziałam.
  Po co ja się zgodziłam?? Przecież nawet nie mam ochoty tam iść. Poza tym muszę sprawdzić co u Jacka. Postanowiłam, że pójdę do niego od razu po szkole. Po chwili doszłam do domu chłopaka i zadzwoniłam do drzwi. Po chwili otworzyła mi mama Jacka.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?-spytała uprzejmie.
-Dzień dobry. Mam na imię Wiktoria. Jestem koleżanką Jacka. Chciałabym spytać czy nic się nie stało bo nie był dziś w szkole- powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Jacek jest chory. Na pewno by się ucieszył, że przyszłaś, bo opowiadał mi o tobie, ale mógłby cię zarazić, poza tym śpi. Powiem mu, że byłaś. Mogę przekazać coś jeszcze?
-Proszę go pozdrowić. Dziękuję pani. Będę już wracała do domu. Do widzenia.
-Do zobaczenia-odpowiedziała kobieta.
   Powoli szłam w stronę domu. Wiedziałam, że powinnam się przygotować, skoro mam iść do Klary. Nie miałam na to jednak siły. Postanowiłam zadzwonić i poinformować koleżnake, że się nie pojawie. Odebrała po trzech sygnałach.
-Halo?
-Cześć. To ja Wiktoria. Dzwonie, żeby cię uprzedzić, że dziś nie dam rady.
-Jak to?! Dlaczego?!-pytała zdziwiona a zarazem rozgniewana.
-Przepraszam. Obiecuje, że następnym razem nie zawale.
-Skoro nie możesz.. W takiem razie cześć
   Rozłączyła się. Przy ostatniej wypowiedzi w jej głosie było słychać tylko gniew. Smuciło mnie to, ale nie chciałam się tym przejować. W między czasie wróciłam do domu. Zjadłam obiad i trochę się pouczyłam. Nie zauważyłam kiedy ściemniło się. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem więc wzięłam kąpiel, przebrałam się w piżamy i się położyłam. Przed zaśnięciem długo rozmyślałam o Jacku, Klarze i w ogóle o wszystkim... W końcu zmęczenie wzięło nade mną górę i zasnęłam.

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział X

   Byłam już w domu. Zbliżała się wyznaczona godzina spotkania. Postanowiłam się ubrać. Tym razem postawiłam na zwiewną, niebieską spódniczkę, która z przodu sięgała do połowy ud, a z tyłu była po kolana i czarną bokserkę. Na nogi, dla wygody, włożyłam converse. Lubiłam łączyć delikatne spódniczki i trampki. Dołożyłam jeszcze pozłacaną biżuterię. Wiedziałam, że Jacek pojawi się u mnie lada moment, więc szybko zrobiłam sobie koka. Delikatnie się pomalowałam. Wychodząc z łazienki usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko je otworzyłam. Tak jak się spodziewałam za nimi stał Jacek.
   Dosyć szybko dotarliśmy na miejsce. Zabawa zdążyła się rozkręcić. Bawiliśmy się świetnie. Jacek dotrzymywał obietnicy i tańczył wyłącznie ze mną.
Wiele dziewczyn prosiło go o taniec, ale odmawiał. Zbliżała się północ. Postanowiłam mu odpuścić i uwolniłam go od siebie. Myślałam, że bardziej się z tego ucieszy i od razu mnie zostawi, ale nie. Zatańczył ze mną wolnego. Chwilę później jakaś śliczna brunetka poprosiła go do tańca. Popatrzył na mnie wzrokiem smutnego szczeniaczka i poszedł z nią zatańczyć. Ja i tak byłam już bardzo padnięta, a nogi powoli zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa. Zeszłam z parkietu i usiadłam. Szybko dołączyli do mnie znajomi. Towarzystwo było już nieźle wstawione. Mnie również zaproponowali drinka. Rzadko piłam, ale nie odmówiłam. Kiedy go skończyłam poszłam jeszcze chwilę potańczyć. Gdy wróciłam do stolika wręczono mi kolejnego drinka. Kiedy go wypiłam zaczęło mi nieźle szumieć w głowie. Prawdopodobnie to dlatego, że rzadko piję. Źle się czułam. Postanowiłam wyjść na powietrze. Przed domem zauważyłam huśtawkę, więc na niej usiadłam. Nagle poczułam, że ktoś zasłania mi oczy. Nie miałam pojęcia kto to. Ten ktoś powiedział, że mam trzy szanse, żeby zgadnąć kim jest, bo inaczej czeka mnie kara. Strzeliłam dwa razy. Za każdym razem pudło! 
-Poddaję się-powiedziałam niechętnie, gdyż bałam się tego co mnie czeka.
-Oj księżniczko-powiedział głos, rozpoznałam go.
-JACEK!!-krzyknęłam.
-Zgadłaś, ale i tak czeka cię kara. Poddałaś się-powiedział z uśmiechem.
-O nie!
-Zgadnij co cię czeka-powiedział, starając się zachować powagę. Nie wytrzymał i się roześmiał. Poszłam w jego ślady.
-Nie chcę o tym myśleć-pokazałam mu język.
   Chłopak strącił mnie z huśtawki. Położył na ziemi i zaczął łaskotać. Wcale nie było mi do śmiechu, ponieważ ciągle okropnie się czułam.
-Proszę, przestań. Źle się czuję.
   Wyraźnie się zmartwił i niemal natychmiast przestał.
-Odprowadzę cię do domu.
-Nie trzeba. Wracaj do środka i idź się bawić-powiedziałam.
-Bez ciebie to nie to samo-powiedział-poza tym ja chcę cię odprowadzić.
   Dłużej nie protestowałam. Pomógł mi wstać i odprowadził pod same drzwi. Większość drogi milczeliśmy. Rozmowa nie była na potrzebna.
-No cóż, czas się rozstać-powiedział całując mnie w policzek na pożegnanie.
-No tak. Dziękuję za odprowadzenie-powiedziałam z wdzięcznością.
-Nie masz za co dziękować. Teraz muszę już uciekać-powiedział i powoli odszedł. 
   Weszłam wolno do domu. Cicho weszłam do pokoju i się położyłam. Byłam tak padnięta, że nawet się nie przebrałam. Nie wiem kiedy zasnęłam.

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział IX

   Dziś obudziłam się ze świadomością, że jest piątak. Ogromnie mnie to cieszy! Pomimo tego, że się nie wyspałam w miarę szybko zwlekłam się z łóżka i przystąpiłam do bardzo trudnej czynności-wyboru stroju. Po długim zastanowieniu postawiłam na czarną spódniczkę i jasną bokserkę. Na nogi włożyłam sandałki na koturnie. W wyśmienitym humorze wyszłam z domu. Ze względu na nogę mama podwiozła mnie do szkoły. To był jednen z plusów mojej kontuzji. W szkole byłam za 10 ósma. W miarę sprawnie dostałam się do klasy. Zajęłam swoje miejsce i czekałam na rozpoczęcie lekcji. Na pierwszej miałam plastykę. W miarę luźna lekcja. Z Dąbrowską zawsze jest całkiem ok. Nawet postawiła mi piątkę za moje bazgroły, które uznała za "odzwierciedlenie mojej duszy i uczuć". Reszta dnia zleciała dość przeciętnie. Kiedy miałam wracać do domu zaczepił mnie Jacek:
-Hej słodka-powiedział obejmując mnie w tali.
-Hej przystojniaczku-powiedziałam obracając się do niego.
-Jakieś plany na dzisiaj?-spytał z uśmiechem.
-A sugerujesz coś?
-Może-drogczył się ze mną.
-Niestety, ale nie znajdę dziś czasu-skłamałam chcąc go lekko rozzłościć.
-A to sorry, nie chcę przeszkadzać-powiedział smutny i zaczął odchodzić.
   Dogoniłam go i skoczyłam mu na plecy, po czym wyszeptałam mu do ucha:
-Tylko się droczę.
   Jego twarz szybko zmieniła wyraz. Delikatnie strącił mnie z pleców i położył na trawie. Zaczął mnie łaskotać, a ja pękałam ze śmiechu, próbowałam się pronić, ale nie byłam w stanie.
-Przepraszam, proszę przestań-krzyczałam ciągle się śmiejąc.
-Tym razem się nad tobą nie ulituję-powiedział cały czas mnie łaskocząc.
-Pójdę z tobą gdzie zechcesz tylko przestań-udało mi się wydukać.
   Przestał mnie łaskotać, ale chyba zapobiegawczo, nie pozwolił wstać. Wiedziałam, że mam okazję się odegrać i teraz to ja go łaskotałam. Nie mógł wytrzymać. Teraz to ja miałam przewagę.
-Pójdziesz ze mną do Kasi na zabawę. Będę tańczył tylko z tobą, ale już przestań-powiedział
-No dobrze, ale żadnego łaskotania, na dziś wystarczy-powiedziałam ugodowo.
-To mi się podoba-szepnął z triumfalną miną.

_____________________

Rozbiję to opowiadanie na dwie części. Wiem, że jest dość krótkie, ale mam sporo nauki...jeżeli to czytacie dajcie mi jakoś znać :)