sobota, 15 lutego 2014

Komentarze

   Chciałabym was zachęcić do komentowania moich postów ;) Zaczynam myśleć, że już wszyscy zapomnieli o moich blogach i nie wiem czy jest sens kontynuowania tego... Jeżeli to czytacie zostawcie proszę komentarz :D

Wiki

                                        Chciałabym wam pokazać moje wyobrażenie Wiktori :)

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział XVIII

   Dziś obudziłam się przed moim budzikiem, który nastawiłam na szóstą, ponieważ byłam bardzo podekscytowana wyjazdem. Wzięłam ożeźwiający prysznic i ubrałam się w przygotowane wczoraj ubrania, czyli krótkie dżinsowe spodenki oraz bluzkę na ramiączkach z nadrukiem. Dopakowałam ostatnie rzeczy i upewniłam się czy wzięłam wszystko. Odłączyłam telefon od ładowarki i byłam gotowa. Czas leciał bardzo szybko, bo już po chwili byli po mnie wujek i ciocia. Zaniosłam bagaże do ich samochodu, a później wspólnie zjedliśmy śniadanie. Po posiłku udaliśmy się do samochodu wujka i ruszyliśmy. Po drodze, na początku słuchałam muzyki, jednak później zmęczona zasnęłam. Kiedy się obudziłam dojeżdżaliśmy na miejsce. Porozmawiałam trochę z ciocią, aż moim oczom ukazała się śliczna willa na plaży. Byłam zachwycona, ale prawie pewna, że nie należy do nas.
-Podoba ci się?-spytał wujek.
-Jest śliczna-odpowiedziałam.
-Dobrze, że ci się spodobała, bo to będzie twój dom na najbliższe dwa miesiące-po tych słowach samochód został zaparkowany na podjeździe przed domem. Szybko wybiegłam z samochodu, wzięłam od cioci klucze do posiadłości i weszłam do środka. Zaniemówiłam z wrażenia. W środku to wyglądało jeszcze piękniej niż z zewnątrz. Szybko zwiedziłam wszystkie pokoje i zajęłam jeden z nich. Ten, który wydawał mi się najpiękniejszy. Był to spory pokój z łazienką i garderobą. Dom był na wzniesieniu, a pokój posiadał urokliwy balkon od strony morza. Ściany były błękitne, na środku stało ogromne łóżko z baldachimem, takie, o jakim zawsze marzyłam. Było po prostu cudownie. Na zewnątrz było już ciemno, ale mimo to postanowiłam pójść przywitać się z morzem. Wyszłam z willi informując o tym ciocię i udałam się na plażę. Stanęłam na brzegu morza, zdjęłam buty i zaczęłam moczyć stopy. Woda nie była zimna, więc bardziej oddaliłam się od brzegu. Weszłam do wody po kolana i obróciłam się pięć razy w prawo, jeżdżąc przy tym rękami po wodzie i chlapiąc się. To był mój taki mały rytuał. Zawsze tak witałam się z morzem, a żegnałam kręcąc się w drugą stronę. Postanowiłam wrócić już do domu, bo zaczynałam marznąć. Wybiegłam z morza, z zamkniętnymi oczami i poczułam, że upadam. Wpadłam na kogoś.
-Aaaaa! Jesteś cała mokra! Uważaj jak chodzisz !!-krzyczał ktośek.
-Przeprasza, jest ciemno nie zauważyłam cię-powiedziałam. Przecież nie mogłam go zauważyć-miałam zamknięte oczy. Powoli się podniosłam i zobaczyłam, że jestem cała w pisaku.
-Fuck!
-To ja powinieniem kląć, to na mnie wpadłaś!-krzyczał chłopak.
-Tak jak zauważyłeś byłam cała mokra, a teraz jestem w piasku-powiedziałam oschle i z powrotem weszłam do morza. Kiedy się opłukałam wyszłam na ląd. Jego już tam nie było, a muszę przyznać, że ucieszyłabym się, gdyby był, bo jest naprawdę przystojny. W świetle księżyca można było zauważyć jego piękne, niebieskie oczy i blond włosy, poza tym, jak na niego wpadłam czułam, jaki jest umięśniony. Szkoda, że nie poczekał i że poznaliśmy się w tak niefortunnych warunkach... No ale cóż. Po chwili przypomniałam sobie, że miałam wyjść tylko na chwilkę i wujek z ciocią pewnie się o mnie martwią więc pobiegłam do willi.
-Jestem!-krzyknęłam.
-Jejku, Wiki gdzieś ty tyle była?-spytała zmartwiona ciocia. Wtedy zauważyła, że jestem mokra-I dlaczego jesteś cała mokra?
-Przecież wiesz, że zawsze w rytualny sposób witam morze-mówiłam cicho.
-No cóż. Dziś mogłaś sobie odpuścić, no ale skoro już to zrobiłaś to biegnij do siebie, weź prysznic i przebież się w piżamy, żebyś się nie rozchorowała. A później spać, bo musisz być zmęczona podróżą-mówiła ciocia delikatnym i troskliwym głosem.
-Rzeczywiście jestem zmęczona i trochę zmarzłam, więc zmykam. Dobranoc ciociu-mówiąc to ucałowałam ją w policzek. Po chwili byłam już wykąpana i przebrana w cieplutkie piżamki. Położyłam się i błyskawicznie zasnęłam.

niedziela, 2 lutego 2014

Info ;)

   Hej! Chciałabym was przeprosić, że tak długo nie dodawałam nowego rozdziału, ale miałam ferie i byłam na nartach. Nie miałam tam dostępu do internetu. Czasu też brakowało. W najbliższym czasie powinien się pojawić nowy rozdział. I mam jeszcze taką prośbę : jeżeli to czytacie zostawcie komentarz :) Nawet nie wiecie jaką to daje motywację do dalszego pisania...

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział XVII

   Dziś obudziłam się ze świadomością, że są wakacje i że już jutro jadę nad morze. Wreszcie odpocznę od szarej rzeczywistości, któa mnie otacza i od której tutaj, w mieście, nie potrafię odpocząć. Postanowiłam się spakować, żeby mieć to z głowy. Miałam tam jechać na, praktycznie, całe wakacje, więc spakowałam naprawdę sporo rzeczy. Począwszy od ubrań, skończywszy na nie potrzebnych drobiazgach. Pakowanie zajęło mi dość dużo czasu, bo gdy skończyłam była 16:15. Postanowiłam wyjść na spacer i wreszcie się ubrać. Wyjęłam z szafy jedne z niewielu ubrań których nie spakowałam i poszłam z nimi do łazienki. Wzięłam prysznic, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam wcześniej przygotowane pudrowe spodenki i luźną szarą bluzkę. Kiedy zeszłam na dół zjadłam spóźniony obiad, który zostawiła mi mama. Później włożyłam szare vansy i wyszłam z domu. Szłam w stronę parku, kiedy poczułam, że ktoś zakrywa mi oczy. Trochę się wystraszyłam, ale szybko rozpoznałam w tej osobie Jacka.
-Zgadnij kim jestem!-krzyknął radośnie.
-Hmmm... no nie wiem Karol-chciałam się z nim podrażnić. Nawet nie wiem czy znam jakiegoś Karola.
-Ej, jaki znowu Karol? Czy ja o czymś nie wiem?-spytał udając obrażonego.
-Oj Jacek-powiedziałam ze śmiechem i się do niego odwróciłam.
-Cześć Wiki-wreszcie należycie mnie przywitał.
-No cześć-rzuciłam.
-Możemy chwilę porozmawiać?-spytał poważnym tonem.
-Coś się stało?-lekko się przestraszyłam i byłam ciekawa o czym chce ze mną rozmawiać.
-Nie, to znaczy tak...-gubił się.
-Powiesz mi wreszcie o co chodzi?-spytałam zdenerwowana.
-Możemy pójść do parku? Tam ci wszystko powiem.
-No dobrze. W takim razie chodźmy-kiedy to powiedziałam delikatnie pociągnęłam go za rękę w stronę parku, gdyż byłam już zniecierpliwiona i strasznie ciekawa, o co chodzi. Kiedy dotarliśmy do parku, usiedliśmy na ławce, w miejscu, w którym było niewielu ludzi. Początkowo panowała między nami niezręczna cisza. Zaczęło mnie to denerwować.
-A więc o czym chcesz ze mną porozmawiać?-przerwałam się pierwsza odezwać. Po moich słowach Jacek spojrzał mi w oczy.
-Bo widzisz...Wiktoria muszę ci o czymś powiedzieć. Chcę ci dać czas do namysłu, dlatego robię to przed twoim wyjazdem. Będziesz miała dużo czasu, żeby o tym pomyśleć-zaczął wywód, ale po tych słowach zaciął się i uparcie patrzył w ziemię. Spojrzałam na niego wyczekująco. Chyba zauważył, że patrzę na niego, bo odwrócił wzrok w moją stronę i patrząc mi w oczy kontynuował.
-Jeju, dlaczego tak ciężko mi to powiedzieć-mówił-Wiki. Nie będę owijał w bawełnę. Podobasz mi się i to bardzo. Chyba czuję do ciebie coś więcej. Bycie twoim przyjacielem już mi nie wystarcza. Chciałbym się do ciebie zbliżyć-po tych słowach pocałował mnie. Nie odepchnęłam go ani nie oddałam pocałunku. Byłam w szoku. Zawsze to Jacek był moim obiektem westchnień, nie odwrotnie. Kiedy się ode mnie oderwał znów zaczął mówić.
-Jeżeli ty nic do mnie nie czujesz, zrozumiem. Teraz muszę już wracać. Zadzwoń do mnie, jeżeli będziesz chciała. Z odpowiedzią nie musisz się spieszyć. Ja lecę. Do zobaczenia Wiki-po tych słowach mocno mnie przytulił, a gdy się ode mnie odsunął jeszcze pocałował w policzek. Ja ciągle siedziałam w lekkim szoku. Powinnam być najszczęśliwszą osobą na świecie, ale coś jest nie tak. Inaczej to sobie wyobrażałam. Poza tym jakaś cząstka mnie nie pozwala mi zaufać mu. Skrzywdził mnie wcześniej i nie jestem pewna, czy jestem gotowa na związek z nim. Boję się, że przez to zepsują się nasze relacje. Jeżeli zostaniemy parą i któreś z nas popełni błąd, nasza przyjaźń może nie przetrwać, a bardzo mi na niej zależy. Przyjaźń między nami to najlepsza rzecz, jaka mnie w tym roku spotkała. Miłość powinna uszczęśliwić mnie jeszcze bardziej, ale moje uczucia przysłania strach. Poza tym, nie jestem pewna, czy to jest miłość. Być może to zwykłe zauroczenie. Na razie nie chcę o tym myśleć. Postanowiłam wrócić do domu. Otrząsnęłam się z moich myśli i zorientowałam się, że jest już ciemno. Poczułam, że jest mi zimno. Zaczęłam się delikatnie trząść. Zaczęłam iść w stronę domu. Nagle poczułam, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Nie miałam pojęcia, kto to może być. Przestraszona szybko się odwróciłam. Moim oczom ukazał się Sławek. Na mojej twarzy mimowolnie zagościł uśmiech.
-Hej piękna-powiedział, przytulając mnie do siebie. Odważny gest jak na drugi dzień znajomości.
-Cześć przystojniaczku-powiedziałam, jeszcze bardziej się uśmiechając. Po chwili się ode mnie oderwał i zdjął z siebie bluze. W pierwszej chwili nie wiedziałam o co chodzi.
-Załóż ją. Widzę, że zmarzłaś-mówiąc to podał mi bluzę.
-Nie trzeba, naprawdę-chciałam się wywinąć, żeby to on nie zmarzł przeze mnie.
-Nie wygłupiaj się i zakładaj, bo sam ci ją ubiorę-powiedział uśmiechając się. Więcej się nie opierałam i włożyłam na siebie bluzę Sławka.
-Słodko w niej wyglądasz-kiedy to powiedział zarumieniłam się lekko. Miałam nadzieję, że tego nie zauważył, ale sie pomyliłam.
-A jak się rumienisz, wyglądasz jeszcze śliczniej.
-Nie zawstydzaj mnie-powiedziałam, chowając twarz w dłoniach. Chłopak postanowił odprowadzić mnie do domu. Po chwili uświadomiłam sobie, że nie poinformowałam go o moim wyjeździe. Postanowiłam to zrobić.
-Sławek, muszę ci o czymś powiedzieć-zaczęłam.
-Słucham.
-No bo widzisz, są wakacje no i ja wyjeżdżam nad morze. Jadę jutro, a wracam prawdopodobnie na kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego-wyrzuciłam z siebie.
-Aż tak długo cię nie będzie?-spytał zasmucony.
-Niestety. Ale obiecuję, że będę dzwonić-próbowałam poprawić mu humor.'
-To nie to samo, co mieć cię tutaj-mówił dalej-może nie uwierzysz, ale przez te dwa dni poczułem, że naprawdę cię lubię i że możemy zostać przyjaciółmi. Czuję się, jakbym znał cię od lat a nie dwóch dni.
-Wiesz, ja czuję się tak samo-przyznałam. Po moich słowach chłopak mocno mnie przytulił.
-Będę za tobą tęsknił-szepnął.
-Ja za tobą też-po tych słowach westchnęłam ciężko. Byliśmy już pod moim domem, więc musiałam się pożegnać.
-Wygląda na to, że musimy się już pożegnać.
-No niestety. Pamiętaj, żeby do mnie dzwonić, pisać. Będę czekał-mówił.
-Oczywiście, że będę pamiętać-przytuliłam go i oddałam bluzę. Odchodząc dałam mu buziaka w policzek.
-Do zobaczenia Wiktoria. Będę tęsknił i to bardzo-rzekł.
-Ja też będę tęsknić. Trzymaj się.
Po tych słowach weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Wyjrzałam jeszcze przez okno i zobaczyłam oddalającego się Sławka. Zapukałam w okno i do niego pomachałam. On pokazał mi seruduszko i wysłał całusa. Zrobiłam to samo i jeszcze raz pomachałam. Odwzajemnił ten gest i zaczął się oddalać cały czas machając. Wkrótce zniknął mi z widoku. Zmęczona zjadłam kolację, wzięłam prysznic i poszłam spać. Było jeszcze dość wcześnie, ale jutro czeka mnie długa i męcząca podróż. Bardzo szybko zasnęłam, pogrążona w marzeniach.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział XVI

   Dziś zakończenie roku szkolnego, jak ja się cieszę. Wstałam dziś wcześnie. Od razu zaczęłam się zbierać do szkoły. Wzięłam prysznic i przystąpiłam do wyboru ubrań. Jest dziś ciepło, a nawet bardzo ciepło, więc postanowiłam ubrać krótką, miętową spódniczkę i delikatną białą koszulę na krótki rękaw. Na nogi włożyłam wysokie szpilki pod kolor spódnicy. Podobałam się spobie w tym stroju. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż i uczesałam włosy. Już mogłam wychodzić. Do szkoły poszłam na nogach. Do rozpoczęcia uroczystości miałam jeszcze sporo czasu więc poszłam do mojego ulubionego parku. Usiadłam na ławce i zaczęłam myśleć o swoim życiu. Wreszcie miałam Jacka w miarę blisko siebie, był moim przyjacielem. Gdyby ktoś mi powiedział, że ON będzie moim przyjacielem nie uwierzyłabym. A Darek... był, teraz już go nie ma, może jeszcze kiedyś będzie. Obecnie jest tylko jednym z wielu moich wspomnień. Mama czuje się już lepiej po zdradzie ojca, ja staram się zacząć normalnie funkcjonować po ostatnich wydarzeniach. Wszystko idzie we właściwym kierunku, ale ja czuje dziwną pustkę. Przez ten rok wiele się zmieniło, a rozpierające mnie wcześniej szczęście prawie całkowicie się wypaliło. Owszem było w moim życiu wiele pozytywnych sytuacji, ale razem z nimi przybyło problemów. Nagle usłyszałam czyjś głos.
-Hej. Wszystko w porządku?-spytał jakiś przystojny brunet, którego nigdy wcześniej tu nie widziałam.
-Tak. Dziękuję, że pytasz-powiedziałam słodkim głosem.
-Tak w ogóle jestem Sławek-mówiąc to słodko się uśmiechnął.
-Wiktoria. Jak to się stało, że nigdy wcześniej cię tu nie widziałam?
-Przeprowadziłem się niedawno. Od przyszłego roku szkolnego będę tu chodził do szkoły-wytłumaczył.
-Skoro jesteś tu od niedawna ktoś powinien pokazać ci okolice. Co ty na to, żebym cię oprowadziła?
-Miło, że to proponujesz. Chętnie skorzystam.
-W takim razie bądź tutaj o pierwszej-powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Dobrze.
-W takim razie jesteśmy umówieni. Ja na razie uciekam bo zaraz spóźnię się na zakończenie do szkoły-rzuciłam i zaczęłam się oddalać.
-Do zobaczenia Wiki-krzyknął za mną.
   Naprawdę fajnie rozpoczęty dzień. Ale resztę drogi do szkoły musiałam pokonać biegiem. Wpadłam do sali, w której odbywała się uroczystkość lekko spóźniona i mocno zdyszana. Zajęłam miejsce, której Jacek mi zajął i starałam się opanować oddech. Kiedy to się udało odcięłam się od całego świata, myśląc o Sławku. Był świetnie zbudowany, miał hipnotyzujące, brązowe oczy i ten cudowny uśmiech. Dodatkowy urok zapewniała mu fryzura. Cudowny "artystyczny nieład". Zaczęłam się zastanawiać, gdzie go zabiorę. W końcu opracowałam mały "plan wycieczki". Najpierw pójdziemy na spacer po parku. Oprowadzę go po moich ulubionych miejscach. Później lodziarnia "Ice dream", kawiarnia "Kolorowa", rynek, stare kino, a na koniec moje ulubione, tajne miejsce. Później zabiorę go na imprezę z okazji rozpoczęcia wakacji, którą organizują moi znajomi. Będzie świetnie. W pewnej chwili poczułam, jak ktoś trąca mnie w bok i to dość mocno.
-Czego?!-krzyknęłam zdezorientowana.
-Skończyło się pięć minut temu, a ty tutaj siedzisz, jakby ci rozum odebrało-powiedział lekko zdenerwowany Jacek.
-Sorry, zamyśliłam się-szepnęłam.
-Rozumiem. Idziemy do "Ice dream"?
-Przepraszam, ale mam już inne plany.
-Spoko, nie masz za co przepraszać. Każde z nas ma swoje życie-powiedział smutny.
-Jacek-szepnęłam zrezygnowana.
-Ja muszę już spadać-mówiąc to wstał i zaczął odchodzić.
-Ale przecież...-nie dał mi dokończyć.
-Cześć-krzyknął i tyle go widziałam.
   Postanowiłam się tym aż tak nie przejmować. Wróciłam do domu i zaczęłam się szykować na spotkanie ze Sławkiem. Przebrałam się w wygodniejsze ubranie. Włożyłam krótkie, dżinsowe spodenki i luźną, szarą koszulkę z nadrukiem. Na nogi włożyłam neonowe, różowe converse. Poprawiła makijaż, wzięłam swoją ulubioną torbę, do której wrzuciłam telefon, portfel i kilka innych rzeczy, bez których dziewczyna nigdzie się nie rusza i mogłam wychodzić. Na miejscu byłam punktualnie, ale chłopak się spóźniał. Czekałam jeszcze 15 min i już miałam odchodzić, kiedy usłyszałam swoje imię. Obróciłam sie powoli i zobaczyłam biegnącego Sławka.
-Przepraszam za spóźnienie-powiedział z miną smutnego szczeniaczka.
-Nic się nie stało-powiedziałam hamując śmiech.
-To co gdzie idziemy?-spytał z takim spojrzeniem, że nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Sławek udawał obrażonego, ale po chwili do mnie dołączył i oboje pękaliśmy ze śmiechu. Kiedy się opanowałam zaczęłam mówić.
-Najpierw zabiorę cię na spacer po parku.
-Ok. To chodźmy.
Spacer zajął nam ponad godzinę. Cały czas wygłupialiśmy się, rozmawialiśmy, a Sławek robił pamiątkowe zdjęcia. W końcu zaczął narzekać, że bolą go już nogi, więc nadszedł czas na kolejny punkt wycieczki.
-Zabiorę cię teraz na najlepsze lody jakie kiedykolwiek jadłeś-powiedziałam uśmiechnięta.
-Nie mogę się doczekać.
   Wkrótce byliśmy na miejscu. Lody rzeczywiście bardzo mu smakowały. Wygłupialiśmy się jeszcze bardziej. Zwracaliśmy na siebie uwagę wszystkich ludzi, ale wcale nam to nie przeszkadzało. Było naprawdę wspaniale. Czas mijał szybciej niż przypuszczałam więc odpuściłam sobie kawiarnię. Zabrałam go na spacer po rynku, który był naprawdę śliczny. Usiedliśmy na ławeczce i zaczęliśmy kolejną rozmowę. Uświadomiłam sobie, że jeszcze nie spytałam go dlaczego się tu przeprowadził. Postanowiłam to zrobić.
-A tak w ogóle to dlaczego się tu przeprowadziliście?
-Tata dostał lepiej płatną pracę-powiedział obojętnym tonem.
-A ty chciałeś tu przyjechać?
-Nie miałem nic do gadania. Ale dobrze mi to zrobiło. Przed wyjazdem dziewczyna zdradziła mnie z moim kumplem-powiedział smutny.
Ja nic nie mówiąc odruchowo go przytuliłam. Poczułam, że się uśmiecha. Po chwili usłyszałam kolejne jego słowa.
-Ale wiesz, bardzo się cieszę, że tu jestem. Gdybym się nie przeprowadził nie poznałbym pewnej wspaniałej dziewczyny-nie poznałbym ciebie Wiki.
Bardzo zawstydziły mnie jego słowa. Zalałam się rumieńcem. Jeszcze chwilę trwaliśmy w uścisku nic nie mówiąc, aż w końcu się od niego odsunęłam, choć tak bardzo nie chciałam.
-Musimy już iść bo zaraz zajdzie słońce a chciałabym pokazać ci pewne miejsce-szepnęłam lekko uśmiechając się. Wzięłam go za rękę i poprowadziłam w stronę parku. Niedługo później byliśmy w już w parku. Poprowadziłam go w rzadko odwiedzane miejsce, w którym zaczynał się niewielki lasek. Pewnie weszłam do środka i szłam co raz dalej. Kiedy byliśmy bardzo blisko celu zatrzymałam się.
-Posłuchaj, nikomu nie możesz powiedzieć o tym miejscu, zgoda?
-No dobrze. Obiecuję, że zachowam to w tajemnicy-powiedział pewnie.
-W takim razie chodźmy. Las stawał się co raz rzadszy, aż w końcu dotarliśmy na miejsce. Słońce właśnie zaczęło zachodzić. Spojrzałam na niego. Widziałam, że jest oczarowany tym widokiem.
-Skąd ty wzięłaś takie miejsce?-spytał po chwili.
-Znalazłam je dosyć dawno, przypadkiem.
Było tam naprawdę pięnie. Dziki staw, w którym teraz cudownie odbijało się zachodzące słońce. Mała plaża, a wokół las. Tu zdecydowanie kończyło się miasto. Jedyne spokojne miejsce wśród całego zgiełku miasta. Nigdy nikogo tu nie widziałam. To miejsce było tylko moje. Staliśmy tam, dopóki słońce całkiem nie zniknęło za horyzontem.
-Wracajmy już-powiedziałam delikatnie.
-Chodźmy-odpowiedział.
Po chwili znów byliśmy w centrum miasta. Czułam się, jakbym się teleportowała z najśliczniejszego, spokojnego miejsca do szarej codzienności. Przypomniałam sobie o imprezie i postanowiłam poinformować o niej Sławka.
-Sławek, jest taka sprawa. Zostałam na dziś zaproszona na zabawę z osobą towarzyszącą. Nie poszedłbyś ze mną?-spytałam niepewnie.
-Chętni pójdę-powiedział i objął mnie ramieniem.
-W takim razie chodźmy-rzuciłam.
-A nie musisz się przebrać?
-Teraz wyglądam dobrze, ty też. Idziemy- po tych słowach pociągnełam go we właściwą stronę. Więcej nie protestował. Po chwili byliśmy na miejscu. Wszyscy bawili się już w najlepsze. Grała głośna muzyka, było masę alkoholu. Weszliśmy do środka. Sławek natychmiast poprosił mnie do tańca. Tańczyliśmy razem przynajmniej godzinę. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, więc zeszliśmy z parkietu. Ciągle byłam trzeźwa. Postanowiłam tego nie zmieniać. Towarzystwo chłopaka doskonale zastępowała mi procenty. Bawiliśmy się do czwartej nad ranem. Większość znajomych jeszcze została, ale ja nie miałam już siły. W towarzystwie Sławka wróciłam do domu.
-Tu mieszkam-powiedziałam ,kiedy znaleźliśmy się pod moim domem.
-Dziękuję za wspaniały dzień w świetnym towarzystwie-powiedział uśmiechnięty.
-Nie ma za co. Ja wracam do domu-mówiąc to pocałowałam go w policzek.
-Do zobaczenia Wiki-powiedział ciepło.
Po tych jego słowach wróciłam do domu. Przebrałam się w za dużą koszulkę, która służyła mi ostatnio za piżamę i zmęczona się położyłam. Przed zaśnięciem myślałam jeszcze o Sławku i o tym, że dzięki niemu świetnie się bawiłam bez najmniejszej ilości alkoholu. Pogrążona w miłych myślach zasnęłam.

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział XV

   Kolejny tydzień z mojego życia miną dość monotonnie. Rano wstawałam, sprawdzałam co u mamy, chodziłam do szkoły, wracałam, rozmawiałam z mamą i spać. Jutro jest ostatni dzień roku szkolnego. Bardzo się cieszę. Może chociaż w ten sposób odrobinę się odciąże. Bardzo kocham moją mamę, ale jej zachowanie zaczyna mnie męczyć. Chyba próbuje sobie zastąpić tatę... Każe mi spędzać ze sobą mój cały wolny czas, nie pozwala wychodzić. Wiem, że bardzo przeżyła zdradę ojce i rozstanie, ale nie musi się na mnie wyładowywać. W Jacku mam jakieś wsparcie, ale oddalamy się od siebie coraz bardziej. Wciąż jesteśmy przyjaciółmi, ale nie ma między nami nic więcej. On niedawno znalazł sobie dziewczynę. Nie znałam jej, ale gdy tylko się spotykaliśmy opowiadał mi o niej i to dość sporo. Mieliśmy dla siebie tak mało czasu, że dziś postanowiłam zacząć pisać pamiętnik, żeby przelać gdzieś emocje, które w sobie skrywam. Wróciłam już ze szkoły i siedziałam teraz z mamą, ale chciałam iść do sklepu papierniczego i jak najszybciej zacząć pisać.
-Mamo ja idę do sklepu, potrzebujesz czegoś?-spytałam w pewnej chwili.
-Musisz iść kochanie?
-Tak mamo. Ale ani się nie obejrzysz a będę z powrotem-powiedziałam z udawanym uśmiechem.
-No dobrze. W takim razie jeżeli możesz kup mi jakąś gazetę lub książkę, żebym miała co czytać.
-Oczywiście-rzuciłam i pospiesznie wyszłam.
   Bałam się, że się rozmyśli i zacznie za mną wołać, żebym wróciła, więc przebiegłam pierwszą część drogi. Najpierw weszłam do księgarni "Zielona" i kupiłam mamie pierwszą lepszą książkę poleconą przez ekspedientkę. Później ruszyłam do sklepu papierniczego. Długo nie mogłam wybrać odpowiedniego na pamiętnik notesu, aż w końcu zobaczyłam gruby zeszyt z napisem "Będzie dobrze", który poza tym był biały do samodzielnego zdobienia i miał zatrzask. Był dosyć drogi, ale to nic. Kupiłam jeszcze długopis, który miał ładny tusz i wyszłam. Do domu szłam bardzo powoli. Nie chciałam tam wracać. W pewnej chwili poczułam wibracje w kieszeni. To mama dzwoniła. Musiała zacząć się martwić. Niechętnie odebrałam.
-Halo? Córeczko gdzie jesteś?-spytała zdenerwowana.
-Już blisko domu. Idę-odpowiedziałam.
-W takim razie wracaj szybko, bo się o ciebie martwie. Jest już ciemno-powiedziała szybko.
-Dobrze mamusiu za pięć minut będę-po tych słowach rozłączyłam się.
   Przyspieszyłam kroku, bo nie chciałam, by mama wychodziła z domu i mnie szukała. Po kilku minutach byłam w domu.
-Już jestem-rzuciłam.
-To dobrze córciu.
-Zaraz przygotuję kolację-powiedziałam.
-Kolacja jest już gotowa. Pomyślałam, że muszę wziąć się w garść. Przepraszam, że zabraniałam ci wychodzić. Po prostu potrzebowałam towarzystwa. W jednej chwili straciłam najlepszą przyjaciółkę i męża. Pomyśl jak ja się czułam.
-Nie masz za co przepraszać mamuś. Każdy by się tak zachował na twoim miejscu-wzruszyły mnie jej słowa.
   Przytuliła mnie i podała mi kolacje. Kiedy zjadłam poszłam do siebie. Nie sprzeciwiła się. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi wyjęłam zakupiony pamiętnik i ozdobiłam okładkę. Przede wszystkim na nim pisałam jakieś krótkie hasła. Potrafię ładnie rysowac, więc z tyłu naszkicowałam płaczące oczy. Uważam, że fajnie to wyszło. Później napisałam dzisiejszą datę i opisałam wszystko co sie ostatnio dzieje w moim życiu. Kiedy skończyłam wyprasowałam sobie jeszcze czarną spódniczkę do połowy uda i białą, delikatną bluzkę na jutro do szkoły. Weszłam jeszcze szybko na facebooka, ale nikt sensowny nie był dostępny, więc wyłączyłam kompa i puściłam sobie muzykę. Tak bardzo lubię rap. Słuchając tego zasnęłam.

____________________

   Jeżeli to czytacie chciałabym was poprosić, żebyście zostawili komentarzy. Pozytywny lub negatywny. Nawet nie wiecie jaką to daje motywacje do dalszego tworzenia...